Ostatnia, ale pierwsza co do ważności, zasada pielgrzyma zawiera w sobie wszystkie pozostałe. Jest najłatwiejsza, ale jednocześnie NAJTRUDNIEJSZA ze wszystkich. Nie polega na wierze, myśleniu, postawie, zachowaniu. Polega na CZYNIE. Pielgrzym coś ROBI. Pielgrzym “działa”.
To ostatecznie właśnie działania zmieniają nasz świat. Do działań prowadzi wszystko, nasze życie emocjonalne, nasze życie religijne, nasze wierzenia, wartości, przekonania i emocje. Na końcu działamy – tak albo inaczej, i te działania zmieniają świat. Na lepsze i na gorsze. Powoli i niewidocznie, ale… nieodwołalnie.
Wypada więc zrobić następny krok. Ale czy dla ojca zmierzającego do szpitala, by zobaczyć swoje nowo narodzone dziecko, krok w stronę knajpy z alkoholem będzie krokiem naprzód? Czy krokiem naprzód będzie krok, w kierunku “siebie”? Czy chodząc po okręgu, kilku znajomych ulic, poruszamy się naprawdę “naprzód”?
Nic łatwiejszego, niż zrobić ten krok, na drodze do Composteli. Każdy z pielgrzymów robi to tysiące, jeśli nie miliony, razy. Więc to głupie “zrobić krok naprzód”. A jednak, pozostaje to pytanie: Kiedy pielgrzymka się kończy? W Santiago? W Rzymie? W Finisterra? Gdzie?
Gdy pielgrzym dociera do końca, to ma dziwne uczucie. Nagle cały jego cel i sens dotychczasowego sposobu bycia jakby znika. To już koniec. Już nie jesteś na pielgrzymce. Teraz pora wracać. Do codzienności. I w tej codzienności tęskni. Żeby jeszcze raz. Żeby mieć ten cel, żeby robić te kroki wiodące do niego.
A przecież CEL jest zawsze przed człowiekiem. I zrozumieć to można wtedy, gdy pielgrzymkę postrzega się religijnie albo choćby po części mistycznie. Gdy cel pielgrzymki jest “zanurzony” w czymś daleko więcej, w świecie, który “nie stąd” i “nie taki”. Wówczas dochodząc do miejsca fizycznego, dotykamy przejściowo niejako wejścia do świata niefizycznego. Orientujemy się, że ocieramy się o to, co nieznane, co wielkie, co przed nami. Stajemy tam na Praza do Obradoiro, podnosimy głowę w górę i widząc św. Jakuba w łuku nad masywem katedry w Santiago, patrzymy jakby gdzieś dalej.
Codzienność wówczas, ta następująca po pielgrzymce, może się okazać drogą do tego, co jakoś widzieliśmy tam, na mecie. Staje się rzędem kolejnych, czasem nieporadnych, kroków jakie stawiamy na drodze do wielkiej tajemnicy, do wielkiego nieznanego, do tego, co Jezus określał jako królestwo Boże, a czego tak naprawdę ani nie znamy, ani sobie wyobrazić nie potrafimy.
Jedyne co wiemy, to to, że przemijamy. Że nawet próbując chodzić w kółko albo kurczowo trzymając się tego “teraz”, zostaniemy z niego wypchnięci. Czas jak wielka taśma transportowa, na której się znajdujemy, niesie nas i wynosi z tego świata. Św. Jakub zachęca, by wstać i iść. Jezus zapewnia, że “tam” jest mieszkań wiele, a św. Paweł Apostoł, że to wszystko naprawdę.
Więc, nie jest za późno. Nigdy na to, żeby zrobić następny krok. Bez zaufania Bogu, polegając jedynie na sobie i własnych ocenach, może być trudno go zrobić. Bóg jednak, to nie magiczny czarodziej, który zrobi coś za nas, więc musimy, jeśli mu ufamy, liczyć na siebie. Nie da się długo iść w oschłej lub gorzkiej samotności, dlatego warto być otwartym na ludzi i na siebie.
Nasze życie z czasem staje się balastem. Niesiemy ciężar wspomnień, naszych roszczeń, krzywd doznanych, obaw przewidywanych. Warto się pozbyć tego ciężaru, by nie brać za wiele na drogę, by łatwiej zrobić ten następny krok.
W drodze warto mówić. Warto mówić do Boga, do tej Rzeczywistości nieznanej, ku której zmierzamy. Warto być szczerym w takich rozmowach, nie udawać, nie pudrować, nie wypełniać wyuczonych norm i form, tylko mówić wprost – “jak jest naprawdę”. Wtedy lżej.
Uśmiech rozprasza ciemności. Jest pomocą dla nas i prezentem dla ludzi. To taka furtka radości, a wiec siły napędowej życia. Chcesz mieć siłę nie ma zmiłuj, trzeba się uśmiechać 🙂
Nie można zrobić kroku naprzód, jeśli nie ma się i nie zna się CELU własnej podróży. Jeśli tych celów się nam namnoży. Jeśli przytłoczeni kłopotami celem ustanowimy “aby do jutra”. Jeśli niechcący uwierzymy wielkim tego świata, że jeść, pić i doznawać, to krok naprzód będzie krokiem w kierunku lodówki, fajnego lokalu, sklepu, nowych wakacji. Więc ten CEL, jest najważniejszy.
Najłatwiej nie zrobić kolejnego kroku, bo… to nie dzisiaj. Przecież jest jutro. A w przyszłym miejscu… tak. Kiedyś. Wtedy go zrobimy. Dziś? Dziś jest tyle spraw. Dziś to co innego. Nie łudź się. Mamy tylko dzisiaj. I tylko dzisiaj możemy zrobić TEN KROK. Zawsze tylko dzisiaj.
Czasem bywa tak, że wszystko nas zawiedzie. Że stracimy siły, może zdrowie. Motywację. Ba… stracimy nadzieję. Znajdziemy się w czarnej rzeczywistości. Gdzie nie ma już nic, poza bólem i opuszczeniem. Gdzie nie będzie widać nawet sensu, ani dróg. Wtedy wypada się właśnie uchwycić tej pierwszej i ostatniej zasady, zrobić krok naprzód. Wbrew wszystkiemu. Wbrew samemu sobie. Do Celu.
Ta jedna rzecz, ten krok naprzód, to wszystko, co będziemy mieć w takiej chwili. Wszystko, czego się będziemy mogli uchwycić. I tylko on, tylko to zachowanie, nieustępliwe i zacięte parcie do przodu, może nas wyprowadzić, z nocy, w jakiej możemy się znaleźć. A tak naprawdę, to niezupełnie sam ten krok nas wówczas wyprowadza. Bo ten krok to tworzony przez nas “link”, łańcuch, nić łącząca nas z CELEM, który zawsze jest, zawsze czeka, zawsze odpowiada.
Pozostałe z 10 zasad pielgrzyma:
#10– Nie jest za późno
#9 – Ufaj Bogu
#8 – Licz na siebie
#7 – Bądź dobrym towarzyszem drogi
#6 – Nie bierz za wiele
#5 – Mów…
#4– Uśmiechnij się
#3 – CEL jest najważniejszy
#2 – Masz tylko TEN dzień
Moja książka o pielgrzymowaniu, znów dostępna w wersji drukowanej w Gaudium i dla chętnych – jak zawsze – donativo: