10 zasad pielgrzyma – Nie bierz za wiele

Niemcy, widok na Ren

Najprzydatniejszy był nóż. Mały składany optinel. Lekki, ostry jak brzytwa. Otwierał puszki, kroił melony, smarował masło. Potem oczywiście komórka i kubek, który dostałem od księdza, na jednym z noclegów w Polsce.

To, co dostałem cieszyło mnie krótko. Chwilę potem, traktowałem to, jako coś normalnego, naturalnego, mojego. To, czego nie dostałem, niosłem ze sobą wiele dłużej. Przynajmniej kilka dni. Może czasem dłużej, zwłaszcza jeśli skutki tego, czego nie dostałem, przypominały mi się bólem zranionego biodra, na którym zapinałem pas od plecaka.

Generalnie mój plecak był cięższy niż przepisane 10 procent ciężaru ciała. No ale i droga dłuższa niż standardowa. Więc nic dziwnego. Karimata i śpiwór – średnio grubszy, jednak w Hiszpanii to niekonieczne, jakiś lekki wystarczy. Noclegi w albergach. Trzy pary bielizny i jakichś lekkich koszulek.

Z rzeczy, o których się na co dzień nie wspomina, to zdecydowanie witamina C. Bez witaminy C wcale nie wychodziłbym z domu. Waży niewiele, a pomaga nie tylko właścicielowi. Kompas okazał się niepotrzebny, bo nawet jeśli miałem ze sobą mapę, to jak ustalić w którym miejscu mapy, tak naprawdę się znajduję.

Rękawice przydały się raz. Szalik właściwie nigdy. Zatyczek do uszu nie miałem i tylko raz zapłaciłem za to cenę  nieprzespanej nocy. Też  miało to jakiś urok, gdy rano człowiek wstaje półprzytomny z czerwonymi oczyma. Wita się z innymi na noclegu, pakuje i znów zaczyna iść. Uczy to, że gdy chcemy, to na wiele nas stać. Nie musi nam być aż tak dobrze i komfortowo.

To, co ciekawe na pielgrzymce, a czego nie potrafimy dostrzec w codziennym życiu, to fakt, że wszystko, co mamy trzeba ze sobą nieść. Że to waży. Każda jedna rzecz, krok za krokiem, kilometr za kilometrem, podejściem w górę i zejściem w dół, zabiera nam siły, przygina silniej do ziemi, przykłada się do bólu, zmęczenia, odcisków, kontuzji.

Stąd przed wyjściem zastanawiałem się, co jeszcze mogłoby mi się przydać, co jeszcze włożyć do plecaka. W czasie drogi, pytałem sam siebie, co z tego plecaka dałoby się wyjąć, bez czego mógłbym się obejść.

Byłem zapobiegliwy więc rzeczy do pozbycia się, było bardzo mało. Do domu wysłałem przewodnik francuski, dość gruba książka nieprzydatna już w Hiszpanii. Poncho przeciwdeszczowe – miałem dodatkowo kurtkę od deszczu, w której mniej się pociłem i była o wiele wygodniejsza. Za jego pozbycie się zapłaciłem zresztą później telefonem komórkowym, gdy w drodze do Negreira rozszalał się biały szkwał. Odesłałem też zapasowy akumulator do komórki. Ważył jakieś 33 dekagramy i uratował mnie kilka razy, gdy szedłem przez Europę, bo spałem pod gołym niebem albo nie było gdzie doładować komórki.

Więc na pielgrzymce zdajemy sobie sprawę i odczuwamy w całej rozciągłości, że wszystko, co mamy, trzeba nieść. Że to kosztuje. Że to ciężko. W życiu tego nie widzimy. Zdaje się nam, że nie jest nam ciężej od tego, że mamy więcej. Że możemy poupychać to wszystko na kontach, w szufladach, w przegródkach naszej pamięci.

Jest jakaś tendencja w człowieku by gromadzić. By mieć… więcej. Jakby to wszystko, co posiadamy, czego doświadczyliśmy było naszą własnością, naszym królestwem, dzięki któremu będziemy więksi, silniejsi, mocniejsi.

Ale może w życiu jest trochę tak, jak na pielgrzymce, że więcej nie znaczy lepiej. Że posiadanie kosztuje. Że mieć mniej – bywa lepiej, lżej po prostu. Może jak na drodze, warto wyjąć z plecaka z napisem “mam to” wszystko, co nie jest konieczne. Bo życie nie jest dozorowaniem skarbca naszego bogactwa. Fizycznie nie jest. Nie damy rady się zatrzymać, a jeśli spróbujemy to nieunikniona porażka i poczucie tragedii. Życie to droga, więc w każdy następny dzień zabieramy ze sobą tyle, by dobrze było iść do przodu. Bo takie nasze przeznaczenie i charakter – iść naprzód, stale, każdego dnia, aż dotrzemy do celu. Jesteśmy ruchem, płynącym strumieniem, a nie stojącą wodą. Poznajemy, doświadczamy i idziemy, a nie mieszkamy w zbudowanym przez siebie domu. W jakimś sensie jesteśmy nomadami, bo dom nasz nie jest z tego świata, bo drogi którymi podążamy – poza ten świat wychodzą. Bo jesteśmy czymś więcej niż magazynem, jesteśmy źródłem i potokiem, stale przynoszącym coś nowego, stale poznającym, stale biegnącym do swego nieznanego przeznaczenia.

 


Pozostałe z 10 zasad pielgrzyma:
Licz na siebie
Ufaj Bogu
Nie jest za późno
Bądź dobrym towarzyszem drogi

I moja książka „Droga“, do pobrania także w trybie donativo ergo, w naszym przypadku, płacić nie trzeba jeśli nie ma się po temu środków, potrzeby lub ochoty:)

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.