128 dzień od przekroczenia progu mojego domu, to była sobota. Wsiadłem rano w autobus do Santiago. Była przesiadka. Moja komórka ostatecznie się poddała. Po przejściach w czasie etapu z Negreira do Olveiroa, padł ekran i pokazywał kolorową mozaikę. Więc… nie ma zdjęć.
W Santiago zamieszkałem w alberdze Aquarius. Tak sobie, 10 Euro, klimaty taki New Age. Miasto wydało mi się znajome. Po prostu, jakbym tu mieszkał a może wręcz się urodził. Chodziłem uliczkami, poszedłem do katedry.
Następnego dnia miała być niedziela. Więc ostatnia msza u Jakuba. W poniedziałek miał być już lot do Polski.
———————————
Całość relacji w książce dostępnej w wydawnictwie Gaudium: