Muxia. 125 dzień. 33 km z Olveioa. Jakimś cudem wyschłem po drodze. Przeżyłem. Do Muxii dotarłem bardzo zmęczony. Pogoda zmienna, głównie padało. Wizyta w przepięknym kościółku. Wiatr i deszcz, nie było jak chodzić. Wróciłem. Porozmawiałem sobie w alberdze z dwojgiem Holendrów, którzy przyjechali tu z domu na rowerach. Potem spać, żeby jeszcze jeden, ostatni dzień marszu.
———————————
Całość relacji w książce dostępnej w wydawnictwie Gaudium: