88 dzień. 37 km do Saint-Palais. Długa droga więc ruszyłem w nocy. Niesamowite było przejście mostem w Orthez – polecam zdjęcie w albumie poniżej. Po 88 dniach marszu z Polski, po raz pierwszy, hen w oddali zobaczyłem… całkiem niespodziewanie, wyrastające ponad horyzont pasmo Pirenejów. To dziwne. Niby wszystko wiemy. Jest mapa, szkoła, wiadomo, że tam są. Doświadczenie jednak osobiste, to coś zupełnie innego, niż wiedza. To taka rafa albo wezbrana fala, która człowieka, ni stąd ni zowąd, podnosi i pokazuje mu – Widzisz, jak to jest? Więc ten widok jakoś mnie dotknął wtedy, pełznącego uparcie do przodu żuczka.
Hospitalero w Saint-Palais przebiegł się za mną chyba ze 200 metrów, bo pomyliłem trasę o on jakimś cudem mnie zauważył. Dobrze, bo byłem zmęczony. Niestety, Christophe Francuz, z którym nocowaliśmy kilka dni pod rząd, nie doszedł, problem ze stopami, poszedł do lekarza. Willeke z Holandii i Aurora dotarły – silne dziewczyny.
W Saint-Palais miała miejsce jedna z ważnych dla mnie rozmów. Rozmawiałem w alberdze z Kanadyjczykiem. Ciągle nie wiedziałem jaką trasę wybrać w Hiszpanii: Camino Frances czy Del Norte. Miałem kontuzję stopy, więc bałem się Del Norte, ale mnie tam ciągnęło, więc pytałem i sondowałem. – Idź Frances – doradził Kanadyjczyk – 95% ludzi idzie najpierw Frances. Potem sobie wybierzesz inny szlak.
Kanadyjczycy nie znają charakteru Polaków. A może mojego charakteru? W końcu argument, że 95% ludzi wybiera jakąś drogę, był dla mnie podstawowym argumentem, żeby zrobić przeciwnie i wybrać właśnie Del Norte 🙂 Ech…
———————————
Całość relacji w książce