65 dzień. Gdzieś jest taka liczba, poza którą człowiek zaczyna się gubić. Te dni się plączą, obijają o siebie. Nie sposób ich jakoś sensownie ułożyć. Pozostaje wtedy tylko iść. Tego 65 dnia zrobiłem sobie etap wypoczynkowy, poszedłem 25 km do Montifault. Ranek w La Charite-sur-Loire bardzo piękny. Jest kilka zdjęć, szczególnie ten most i chmury, i samotna latarnia.
W Montifault zatrzymałem się u francuskiej rodziny. To pewnie najpiękniejsze chwile, gdy można być z ludźmi, takimi normalnymi. Mają tam sporą farmę, szopy, maszyny, pola. Zabrali mnie na mszę do sąsiedniej miejscowości. Tam przez chwilę robiłem za maskotkę, którą inni chcieli porwać koniecznie na obiad. Nie dałem się, lojalność człowieka obowiązuje 🙂 Potem siedzieliśmy wieczorem na zewnątrz przy kolacji. Zaoferowali się, że zorganizują mi nocleg w Bourges – 30 km dalej. Dziwny ten świat. Tyle w nim ostrych i cierpkich zdarzeń i tylu niesamowitych ludzi, którzy wyciągną do człowieka rękę zupełnie niespodziewanie. Bóg? Ba…
Całość relacji w książce