64 dzień. Drugi od wyjścia z Vezelay. Było bardzo daleko, szlakiem ok 48km, wzdłuż drogi 42km. Musiałem dojść na siedemnastą, bo publiczna albergue później niedostępna. Gorąco niepoliczone. W takich chwilach człowiek po prostu zatapia się w marszu. Taki trochę tępy, zawzięty wysiłek. Nic z romantyzmu, podziwiania, poznawania. Tylko dalej i dalej, i dalej. Doszedłem, wieczorem drugiego dnia od opuszczenia Vezelay, wreszcie znalazłem market z jedzeniem. W alberdze urządziłem sobie ucztę. Człowiek potrzebuje – odreagować. Niestety, na noclegu byłem sam. Samo miasteczko piękne, ale byłem zbyt zmęczony i zajęty produkcją smacznego pożywienia, żeby jeszcze je zwiedzać. Noc ciepła, okna szeroko były otwarte.
Całość relacji w książce