Pierwszy etap poza Santiago. Wspominkowy. Znów oznaczenia, znów droga. Ale to już wiadomo takie postscriptum.
Potem jeszcze trzy dni drogi. Dwa odpoczynku. Nocleg na lotnisku w oczekiwaniu na samolot. Przesiadka. I… 21 września wieczorem – Polska.
Tu jednak czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. We Francji w Roquefort byliśmy podejmowani w Alberdze przez dwie urocze panie, które odgrażały się, że potem po dwóch tygodniach pójdą na Camino. I… Oto dziś spotkałem na noclegu jedną z nich. Śpimy koło siebie. Oto Sylwie:
Jest pewna różnica wzrostu, więc musiałem usiąść 🙂