Siedzę na bocznym placu przy katedrze w Santiago de Compostella. W ustach chrupie mi bagietka.
To co czułem wchodząc do tego miasta, a potem widząc postać Jakuba na frontonie katedry, wciąż we mnie jest. I pozostanie już na zawsze.
Jutro najbliższe spotkanie z Apostołem, bo w czasie mszy o 12.
Bóg jakimś cudem doprowadził mnie do tego miejsca, jak wszystkich nas prowadzi przez dni i ścieżki naszego życia.
Jemu samemu dziękuję. Jemu zaufałem. Dziwne to wszystko.
Po “compostelę” stałem 1,5 godziny. Mam jeszcze jogurt i czas. Każdy z nas ma czas…
Szczęść Boże!
Postaram się jutro być również o 12 w kościółku (mam nadzieję, że Dobry Bóg nie będzie miał względu na różnice stref czasowych:))
Proszę zwrócić uwagę na jutrzejsze drugie czytanie – Jk 2,14-18; jakże aktualne:(
Pozdrawiam i … Boże pomagaj
Chyba… Nie ma żadnych różnic stref czasowych. To ta sama godzina.
Congratulations! Your really made it! That is wonderful!
I remember – as if it was yesterday – when you were in Sohren in the hunsrück in Germany!
I wish you all the best and I pray for you – may this pilgrimmage of you will help others to decide for god!
Ursula
I made it 😉
But… frankly saying this pilgrimage was done by me and by many other people who took part in it by giving me help. They really are, you really are, a part of that journey.
I remember you and Sohren, and I will.