46 dnia szedłem na zachód, ale donikąd. Dzwoniłem do parafii w Simmern gdzie myślałem, że zatrzymam się na noc, ale usłyszałem “Nie”. Sporo czasu zużyłem (bo nie straciłem) na przeprawę przez Ren (zdjęcia niżej można obejrzeć). Potem na drugim brzegu w Bingen pomyliłem drogę i zrobiłem spory dystans w kierunku, z którego musiałem się wracać. W końcu ciężkie podejścia w górę, zupełna pustka, dzicz i las. Przed siedemnastą przechodziłem przez jakąś niewielką miejscowość. Zobaczyłem kościół i parafię. Powiedziałem, że mam pytanie, ale jak to problem, to niech nie wahają się powiedzieć “nie”. – Ale jakie to pytanie? – zapytała kobieta, stojąca naprzeciwko mnie. No i zostałem tam. Zupełnie niespodziewanie.
Całość relacji w książce