Camino 2015, zdjęcia: dzień 044 Wiesbaden

A jego imię czterdzieści i cztery. 44 dnia szedłem 33 km do stolicy Hesji Wiesbaden. Szedłem tam, bo mieści się tam polska misja katolicka. Dzwoniłem dzień wcześniej i nie było księdza proboszcza, zamiast niego był, inny starszy ksiądz. Nie wiedział jak się zachować, gdy zadzwoniłem, więc zachował się… jak człowiek, powiedział – Niech Pan przyjdzie. I co tu powiedzieć? Ile ważą naprawdę te trzy słowa “Niech Pan przyjdzie”. Jakie mają do dziś znaczenie? Dla mnie, wtedy… nie da się opisać. Dzisiaj? To wszystko nadal jest. Zapisane w wielkiej księdze życia.

Mamy procedury, prawa, co nie pozwalają, mamy interesy, mam swoje własne sprawy i… inni też niech sobie jakoś radzą. Co nas to obchodzi. I to “Niech Pan przyjdzie” nadal ze mną jest. Tak jak szklanka wody, którą podał mi nieznany mężczyzna za Skaryszewem. Tak jak dziesiątki lub setki spotkań, gestów, relacji z pielgrzymami na Camino. Może tam stajemy się bardziej ludźmi, w życiu o to trudniej. Tym bardziej, temu nieznanemu księdzu, teraz, raz jeszcze, dziękuję.

Całość relacji w książce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.