Trzeciego dnia szedłem z Janowca do Zwolenia. Do południa mocny deszcz. Po tym jak w Janowcu nie mogłem znaleźć noclegu, mocno się martwiłem jak będzie tym razem. Szczęściem ksiądz proboszcz przyjął mnie jak brata i przenocował w salce katechetycznej na podłodze. Była też kolacja i śniadanie, i ważne rady odnośnie następnego dnia.
Zdjęć niemal nie robiłem. Jedno to bałagan w pokoju agroturystycznym w Janowcu, gdzie po wielu perypetiach w końcu wylądowałem. Drugie to zestresowany ja na tle tablicy “Zwoleń”. No i mapa.