Nadal mam ostre tempo marszu. Do Santiago de Compostella zostało 48 km. Niesamowite. Raczej podzielę to na dwa dni.
Droga malownicza. Alberga nowoczesna i pusta. Jest nas troje.
Wszystko dzieje się jakoś niepostrzeżenie. Nagle.
Słońce chyli się ku zachodowi. Siedzę na płocie 50 m od Albergi bo w niej nie ma zasięgu.Więc to już? Więc jednak? – pojawiają się pytania. Pielgrzymka jest jak życie. Nie ma w niej nic stałego. Niczego nie można zatrzymać. Nawet w tak długiej jak moja. Wszystko zmierza do końca.
Czy to pesymistyczna uwaga?
To zależy.
Od czego?
Od odpowiedzi na to jedno proste pytanie. Na które próbowałem sobie odpowiedzieć gdy kończyłem pielgrzymkę w Polsce.
– Czy koniec będzie nowym początkiem?
Dla mnie okazał się nim właśnie być. I to jedyne wytłumaczenie, które jednocześnie tłumaczy wszystko i wszystkiemu daje sens.