Nareszcie się najadlem. Był supermarket ( dodatkowe 2 km). Kupiłem makaron tarty ser żółty i krojona w kostkę szynkę. Potem do gara… sól i pieprz do smaku i… ach.
Loara szeroka. Na następnym noclegu nażarłem się śliwek z drzewa. Droga staje sie powtarzaniem. Tych samych czynności, tego samego trudu, tego samego bólu. Ludzie powiedzą że chodzi o drogę. Czy ładna. Czy doznania miłe. Guzik prawda. Chodzi o to czy dojdziesz. Do celu. A nie jest to łatwe. I z biegiem czasu, nawet trudniejsze.
Ale czasem spotyka się ludzi. Czyli… całkiem jak w życiu.